El viejo Marx (2), poema de Adam Zagajewski

Presentamos, en versión de Xavier Farré, un texto del poeta y ensayista polaco Adam Zagajewski (Lvov, 1945). En 1982 se exilió en París y después en Estados Unidos, donde fue profesor de la Universidad de Houston. Es uno de los referentes de la poesía polaca de hoy. Para el público polaco presentamos, por primera vez en la red, las dos versiones originales del poema.

 

 

 

El viejo Marx (2)

 

Intento imaginarme su último invierno,

Londres húmedo y frío, el beso imposible de la nieve

en las calles vacías, el agua negra del Támesis,

las heladas prostitutas con hogueras en el parque.

De noche, enormes locomotoras lloraban en algún sitio.

Los trabajadores en el pub hablaban tan rápido

que no podía entenderlos de ninguna manera.

En un principio, Europa era más rica, tranquila,

aunque los belgas seguían martirizando al Congo.

Pero ¿y Rusia? ¿Su despotismo? ¿Siberia?

 

Por la tarde miraba largamente la contraventana.

No podía concentrarse, copiaba antiguos trabajos;

pasaba el día leyendo al joven Marx

y en secreto admiraba a ese autor ambicioso.

Seguía creyendo en su fantástica visión,

pero durante algunos breves instantes

sospechaba haber propuesto al mundo

tan solo una nueva forma de la desesperanza;

entonces cerraba los ojos y sólo veía

la oscuridad escarlata de sus propios párpados.

 

 

 

 

Stary Marks

Nie może się już skupić.
Londyn jest wilgotny,
w każdym pokoju ktoś kaszle.
Nigdy nie lubił zimy.
Przepisuje dawne rękopisy
wielokrotnie, bez pasji.
Papier jest żółty
i kruchy jak gruźlica.

Dlaczego życie uparcie
dąży do zniszczenia?
Ale we śnie wraca wiosna
i śnieg, który nie mówi
żadnym znanym językiem.
I gdzie można umieścić
miłość w jego systemie?
Gdzie są niebieskie kwiaty.

Nienawidzi anarchistów,
nudzą go idealiści.
Dostaje raporty z Rosji,
niestety bardzo szczegółowe.
Francuzi bogacą się.
W Polsce cisza, pospolitość.
Ameryka nie przestaje rosnąć.
Krew jest wszędzie,

chyba zmieni tapety.
Zaczyna się domyślać,
że biedna ludzkość
wciąż będzie szła
przez starą ziemię
jak miejska wariatka,
wygrażając pięściami
niewidocznemu Bogu. 

A. Zagajewski, Anteny, Kraków 2005, pp. 39-40.

 

 

Stary Marks (2)

 

Próbuję sobie wyobrazić jego ostatnią zimę,
Londyn wilgotny i chłodny, zdawkowe pocałunki śniegu
na pustych ulicach, czarną wodę Tamizy,
zziębnięte prostytutki palące ogniska w parku.
W nocy płakały gdzieś ogromne lokomotywy.
Robotnicy w pubie mówili tak szybko,
że nie potrafił ich wcale zrozumieć.
W zasadzie Europa była bogatsza, spokojna,
ale przecież Belgowie nadal dręczyli Kongo.
A Rosja? Jej despotyzm? Syberia?

Wieczorem patrzył długo w okiennice.
Nie mógł się skupić, przepisywał dawne prace;
całymi dniami czytał młodego Marksa
i skrycie podziwiał tego ambitnego autora.
Wciąż wierzył w swoją fantastyczną wizję,
zadarzały się jednak krótkie chwile
kiedy podejrzewał, że zaproponował światu
jedynie nową odmianę rozpaczy;
zamykał wtedy oczy i widział tylko
szkarłatną ciemność własnych powiek. 

A. Zagajewski, Anteny, Kraków 2005, p.  70.

 

 

 

También puedes leer